Jak planuje Tosiakowo?
Bardzo cieszę się, że Anita przyjęła moje zaproszenie do wywiadu! Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedy opowiadałam o swoich początkach z Bullet Journalem, to wspomniałam tam właśnie o jej profilu. Byłam (i nadal jestem!) bardzo zauroczona tym, jak planuje Tosiakowo. Zachęcam Was do przeczytania o tym, jak Anita zaczęła przygodę z Bullet Journalem!
Jak planuje Tosiakowo?
1. Jak zaczęła się Twoja przygoda z Bullet Journal?
Moja przygoda z Bullet Journalingiem zaczęła się pod koniec 2015 roku. Szukałam wtedy nowego sposobu na ogarnięcie się pod względem planowania, ale też wyrzucenie z siebie skumulowanej kreatywności i trafiłam na pintereście na Boho Berry. Jak zobaczyłam jej notes z bujo, to przepadłam. Już wiedziałam, że to jest dokładnie to, czego potrzebuję.
Grudzień 2015 roku przeznaczyłam na research i trafił do mnie pierwszy – fioletowy – Lesiek w kropki. Bo wyszłam z założenia, że jak zaczynać, to z przytupem. Tak, jestem typem, który jak pomyśli, że za coś się bierze, to od razu szykuje sobie najlepszą wyprawkę xD Ale! Niczego nie żałuję, bo wsiąkłam. Szanowny był pewny, że po tygodniu mi się znudzi, a ja przepadłam i wciągało mnie to coraz mocniej. Inna sprawa, że od razu zaczęłam wrzucać bujo na IG @Tosiakowo, więc motywowało mnie też jakieś zainteresowanie. Dodajmy, że w tamtych czasach w polskich social mediach bujo praktycznie nie istniało, albo ja nie potrafiłam nikogo znaleźć. Dopiero później zaczęło się to mocniej rozkręcać, a teraz mamy już super społeczność, którą uwielbiam za brak większych dram 😊.
2. Czy masz już wypracowany stały system planowania czy zmieniasz coś w swoich układach?
Nawet jak mam już coś wypracowane, to przychodzi dzień, w którym stwierdzam – potrzebuję odmiany. Działa to u mnie na zasadzie nowej fryzury. Czasem po prostu trzeba coś zmienić. Mam kilka stałych elementów, ale nawet one co miesiąc potrafią wyglądać zupełnie inaczej. Bujo zmienia się razem ze mną i podąża za tym, czego w danej chwili życia potrzebuję.
3. Stosujesz planowanie dniówkowe czy tygodniowe? Dlaczego właśnie taki system?
Przez całą moją wieloletnią przygodę z bujo stosowałam dniówki. Czasem wplatałam też tygodniówki, ale nigdy się to nie utrzymywało, bo przepisywanie jednej rzeczy dwukrotnie (czy nawet więcej) z mojego punktu widzenia nie ma prostu sensu. Jeżeli jednak ktoś lubi przepisywanie, droga wolna, lubię poznawać inne punkty widzenia. Teraz używam tygodniówek i już dostrzegam ich potęgę. Rozumiem, dlaczego stanowcza większość bujoholików jest właśnie w teamie tygodniówka. Jest to szybsze, ma się spojrzenie na cały tydzień z lotu ptaka, a i notes starcza na dłużej (chociaż nie wiem, czy to zaleta, bo ja na przykład lubię zmieniać notesy). U mnie doszedł jeszcze element stresu. Przy dniówkach miałam poczucie, że jak nie będzie zapełniona, to stanie się coś złego. Takie jakieś irracjonalne uczucie. Chciałam je wyeliminować, więc przeszłam na tygodniówki i mam czystą głowę 😊.
4. Minimalistyczne czy bogato zdobione planowanie? Jak obecnie wolisz? Jak to wyglądało w przeszłości?
Zaczynałam od dniówek oklejonych milionem naklejek, które nigdy do siebie nie pasowały. Później była era rysowania i doodlowania. Do teraz korzystam w dużej mierze z naklejek – z mojego Tosiakowego sklepu i z Ogarniętych naklejek. Tak, mam swój sklep, a i tak kupuję u konkurencji, bo bardzo lubię ich naklejki 😊. A świetnie się razem komponują.
Naklejkom od kilku(nastu) miesięcy towarzyszą różne mix media, bo zakochałam się w farbach, mgiełkach, proszkach, pastach, szablonach, stemplach i papierach. Poprzednie bujo to była ostra jazda bez trzymanki, często robiliśmy różne hardcorowe rzeczy podczas lajwów. Zalewałam notes wodą, farbą i innymi dziwnymi rzeczami. Teraz te szaleństwa w dużej mierze przeniosłam do art journala, a bujo stało się ofiarą mojej kolejnej fascynacji, czyli stylu vintage. Kisił się we mnie od kilku miesięcy, aż w końcu od września wszystko się wylało i jest. Ale nie wątpię w to, że prędzej czy później mi się to znudzi i znajdę kolejną zajawkę, która wpłynie na wygląd mojego bujo. Bo jedno jest pewne – moje bujo nigdy nie było i będzie minimalistyczne. #teamjarmark
5. Czym najczęściej dekorujesz strony w planerze?
Obecnie, czyli w notesie w stylu vintage, są to papiery scrapowe, strony ze starych książek, różne dodatki w stylu karteczek, serwetek, naklejek, wklejki i strony do druku, które przygotowuję w ramach Tosiakowego sklepiku, taśmy washi, stemple, tusze, akwarele. Generalnie wszystko, co wpadnie mi w ręce. Często są to rzeczy, które dostaję od moich korespondencyjnych znajomych, czyli moich kochanych penpalek. One wiedzą, że uwielbiam styl vintage! Jeżeli ktoś jest ciekawy, o co chodzi z listami, to można mnie podglądać na IG na moim drugim koncie – @tosiakowo.penpal.
6. TOP 5 narzędzi, przydasiów, bez których nie wyobrażasz sobie planowania?
Przede wszystkim notes. Ale obecnie notes z gramaturą co najmniej 120g, bo musi wytrzymać farby i zalewanie wodą i mediami. Musi być też w kropki, bo w innym się gubię. A pozostałe? Cienkopis, bo jest dla mnie najwygodniejszy. U mnie rządzi Muji 0,38. Ciężko byłoby mi się ogarnąć bez naklejek, bo wtedy planowanie zajęłoby mi za dużo czasu. Rysować za bardzo nie potrafię, a naklejki załatwiają sprawę. Ciężko byłoby bez jakiegoś podstawowego zestawu brushpenów – ostatnio najczęściej sięgam po pentele touch. A ostatnia rzecz, to albo akwarele do złoceń, błyszczenia, albo papiery scrapowe. Sama nie wiem. Muszę wybierać? 😊
7. Jakie są Twoje ulubione konkretne strony z Twojego plannera?
Bardzo lubię strony, na których zapisuję obejrzane filmy i przeczytane książki. Cieszą też uzupełnione trackery. No i strony powitalne! Bo zawsze są takie – na bogato. Generalnie lubię jak jest na bogato – wtedy strona mi się podoba. Nie lubię pustych, białych przestrzeni. Hahaha.
8. Co sprawia Tobie najwięcej radości przy planowaniu metoda Bullet Journal?
Nie ukrywam, że bujo to dla mnie nie tylko metoda organizacji czasu. Wiadomo – pomaga mi w żyćku i dzięki niej nie odkładam wszystkiego na ostatnią chwilę. Niemniej w dużym stopniu jest to dla mnie sposób na wylanie emocji i upust dla jakiejś potrzeby twórczej. Jest niby też art journal, gdzie można jeszcze bardziej poszaleć, ale bujo jest zwykle pod ręką i jest pierwszym wyborem. A za co bujo lubię najbardziej? Za to, że planowanie zmienia się razem ze mną i dostosowuje się do mnie. Nie jestem więźniem żadnych tabelek, motywów, ram czy wymysłów wielkiej firmy, która podąża za trendami i próbuje mi je wcisnąć na siłę. Mogę robić, co chcę w sposób, jaki odpowiada tylko mi. Bo on ma być dobry dla mnie, a nie dla kogokolwiek innego.
Wpis „Jak planuje Tosiakowo?” jest jednym z artykułów, które powstał w ramach cyklu wywiadów z bujoholiczkami. Jeśli chcesz się zapoznać z planowaniem innych osób wystarczy, że klikniesz TUTAJ.